Jak, jak dalej żyćKiedy brak, brak już sił?Gdzie, gdzie jesteś ty?Co mam zrobić, powiedz mi?Daj, daj szanse miNiech znowu wrócą te piękne dniGdzie, gdzie jes Jesteśmy i nie jesteśmy zarazem – życie jest ciągłą zmianą,jest ciągłym rodzeniem się i śmiercią. – Heraklit z Efezu. Kochaj, żeby żyć, i żyj, żeby kochać. – Henryk Ibsen. Każdy z nas musi toczyć boje z własnymi aniołami i demonami, a jest to ni mniej, ni więcej tylko walka o sens życia. – Anne Rice. Najchętniej zostałabym na święta u siebie i je przespała, ale nie mogę tego zrobić tacie, bo on tam w tym domu jest teraz sam i każdego dnia odczuwa namacalnie brak osoby, z którą spędził ponad 40 lat. Tato do mnie na święta nie przyjedzie, bo nie wyobraża sobie by w te dni nie odwiedzić cmentarza. Nie wiem, jak dalej żyć. Mój partner nie spodobał sie mojej matce, ale mimo to dalej z nim byłam. Wyjechaliśmy na wycieczkę do Berlina, gdzie pierwszy raz poznałam jego brata i matkę. Pierwszy raz też poznałam go od innej strony. Poznałam jego agresywną naturę, kiedy poszliśmy na spacer a on mówił mi jak to on nie jest wkur..iony na swoją matkę. Znałeś ich wielu. Mam nadzieję, że widzisz beznadziejność i bezsensowność ich życia i samej śmierci. Sam wiesz, jak bardzo masz już zniszczone zdrowie, jak niepewna jest Twoja sytuacja w pracy. Na koniec i nam – rodzeństwu – braknie już sił i wtedy zostaniesz prawdziwie sam. I dołączysz do tej drugiej grupy. Trudno jest zasnąć w oczach mam łzy, Wspominam Ciebie i tamte dni. Chodzę, jak cień, odkąd nie ma Cię. Jak dalej żyć, kiedy brak już sił. Gdzie jesteś Ty, co mam zrobić, powiedz mi. Nie wiedzieć czemu, tak dziwnie los połączył Nas, Podobno w życiu zdarza się to tylko raz. Naucz mnie, naucz mnie od nowa. Jutro znowu gonić, biec, latać ponad. Ile sił mam krzyczę – to ja! Kiedy miga świat w twoich oczach. Naucz mnie, naucz mnie od nowa. Na ciele rozmaże z mych łez tatuaże. Ostatnią już noc mi zabiera. I męczy mnie ciągle myśl że już nie zdążę. Oddalasz się znów z każdym słowem. Cała aktywność; Strona główna ; Forum ; Forum Psychologia ; Nie potrafię dalej już żyć i nie mam już siły walczyć Podsumowując, nauka jak żyć tu i teraz wymaga przede wszystkim silnej woli, a po drugie chęci codziennej pracy nad nią. Nikt nie może zmienić centrum zainteresowania z tygodnia na tydzień. Ale kiedy się na tym skupimy, nauczymy się doceniać znacznie więcej tego, co naprawdę istnieje: co możemy dotknąć, poczuć i cieszyć się Szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie. Póki jeszcze czas. Niech szczęście błyśnie. Chwycić szczęście co masz sił. Kochać żyć na jawie śnić. Ten sen co się w dzieciństwie śnił. () Innego znów poznała. Serce w dani mu oddała. YJ3oP. Nikt nie jest w stanie w pełni przygotować się na odejście najbliższych sobie osób, zwłaszcza rodziców. Potrzeba czasu, by pogodzić się ze stratą i nauczyć się żyć najbliższych osób, zwłaszcza rodziców, to wydarzenie, na które nigdy nie będziemy w pełni przygotowani. Nawet jeśli wiemy, że prędzej czy później ten moment nadejdzie, w żaden sposób nie ułatwia nam to życia po stracie. Wsparcie innych bliskich osób jest w trudnym czasie żałoby niezbędne, jednak nie są oni w stanie zastąpić tych, którzy dali Ci rodziców pozostawia po sobie pustkę, której nic nie jest w stanie wypełnić. Jedyne, co możemy zrobić to nauczyć się żyć z tą pustką i pozwolić sobie na ból. Warto zachować w pamięci wszystkie piękne wspomnienia. Dzisiaj porozmawiamy o tym, jak żyć dalej po stracie można przygotować się na śmierć rodzicówBól po stracie najbliższych jest proporcjonalny do tego, jak mocne były łączące nas z nimi więzi. Nawet jeśli przez jakiś czas nie byliście ze sobą tak blisko jak dawniej, w żaden sposób nie osłabiło to Waszej jesteśmy już dorosłymi ludźmi, ale często potrzebujemy oprzeć się na silnym ojcowskim ramieniu czy zapytać mamę o radę w ważnej życiowej która łączy nas z rodzicami, nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka, ale kształtuje to jacy jesteśmy w środku. To dzięki nim wyrośliśmy na dorosłych, szczęśliwych ludzi i właśnie dlatego, tak trudno jest nam się z nimi ból jest innyKażdy z nas inaczej przechodzi przez proces żałoby i w zupełnie inny sposób przeżywa swój ból. Żałoba ma jednak swoje etapy, które prędzej czy później musimy przejść, by móc żyć dalej. zaprzeczenie złość negocjacje depresja akceptacja Cały proces trwa raz krócej, raz dłużej. Niektórym wystarczy miesiąc, inni ze stratą mierzą się latami. Nie można jednak oceniać nikogo przez pryzmat jego reakcji na śmierć bliskiej osoby. Każdy z nas radzi sobie ze stratą na swój własny Twoje rodzeństwo reaguje na śmierć Waszych rodziców zupełnie inaczej niż Ty, nie powinnaś mieć im tego za złe. To, że ktoś nie okazuje swoich emocji lub okazuje je w bardzo egzaltowany sposób, może być jedyną znaną tej osobie drogą wyjścia z bój się rozmawiać, oglądać wspólnie zdjęć z wakacji… Pielęgnujcie wspomnienia o rodzicach, nie unikajcie trudnych jest, że czas leczy rany, chociaż nie oznacza to, że znikną one raz na zawsze. Każdego dnia będzie Ci jednak coraz łatwiej wrócić do normalnego funkcjonowania i żyć dalej, mając swoich rodziców w nie chcieliby, żeby Twój ból trwał wiecznieŚmierć rodziców pozostawia po sobie pustkę, której nigdy nie uda się w pełni wypełnić. Musisz jednak nauczyć się żyć na nowo i pozwolić sobie, by znów żyć szczęśliwie. Pamiętaj, że Twoi rodzice na pewno nie chcieliby, żeby Twój ból trwał wiecznie. Żaden rodzic nie chciałby, aby po jego odejściu w życiu jego dziecka dominował tylko smutek. Być może wydaje Ci się to trudne, ale spróbuj znowu zacząć się uśmiechać i w ten sposób odwdzięcz się rodzicom za lata troski i miłości. Wypełnij swoją głowę pozytywnymi wspomnieniami, myśl o cudownych chwilach, które spędziliście razem. Każde wspomnienie to emocjonalny prezent, pamiątka po zmarłych rodzicach. Jest to dziedzictwo, którego nie wolno Ci się wyprzeć, gdyż jest ono dowodem na Waszą wzajemną miłość. Nie odcinaj się od tego, gdyż nie jest to najlepszy sposób walki z bólem. Prędzej czy później nadejdzie moment pożegnania i śmierć zabierze kogoś, na czyje odejście nigdy nie byłaś w pełni gotowa. Znajdź w sobie siłę, która pozwoli Ci żyć dalej. Zachowaj wspomnienia, ale skup się na teraźniejszości i przyszłości. Twoi rodzice byliby z Ciebie może Cię zainteresować ... „Jak nie pić i żyć szczęśliwie” to najnowsze wydawnictwo naszej fundacji. Książka powstała by nieść wsparcie, wszystkim którzy tego potrzebują w zmaganiu się z tym jakże trudnym nałogiem. Jej autor – Rafał Chwiszczuk przestał pić w roku 1997 i już nigdy do picia nie wrócił. Wszystko co udało mu się zebrać w głowie na temat rzucenia alkoholu zebrał w tej książce. (…) Czy aby na pewno alkoholizm to choroba, bo może najłatwiej jest coś nazwać. Czy aby na pewno człowiek nadużywający alkoholu jest człowiekiem chorym? A może to słabość dana mu na życie, aby się z nią uporał lub nie? Dlaczego ktoś dużo pije – chyba nie dlatego, że jest chory, a tylko dlatego, że jest słaby? Że ma na swojej drodze coś, czego ani obejść, ani przeskoczyć nie potrafi. Czy upodobanie do picia alkoholu to nic więcej, jak tylko zwykła, ludzka, przyziemna słabość, niczym plecak z kamieniami narzucony na wygięty grzbiet, na długą drogę? Po co nazywać pokusę chorobą? Bo mi to wygląda na normalną, ludzką pokusę, objuczoną ciężarem, z którą nie sposób iść. Czyż nie najlepsza byłaby metoda, która by pokazywała, że pokusa do sięgnięcia po alkohol jest słabością, która ogranicza nasz rozwój duchowy, to znaczy nie pozwala nam być wolnymi i szczęśliwymi? (…) (…) Czy ten, kto pije, a pić nie powinien, straci przez picie albo wiele, albo wszystko? Czy zazna niemiłych, przykrych i niedobrych doświadczeń? Czy odejdzie nieszczęśliwy, niezrealizowany? W bólach i w strachu? I że patrząc wstecz na swoje smutne życie, zobaczy, że nie zrobił w nim nic dobrego, pożytecznego, trwałego ani mądrego? Nic dla siebie i nic dla innych? (…) (…) Znam takich, którzy przestają pić i mówią, że tylko robią sobie przerwę. Na kilka tygodni, miesięcy, na rok, na dwa. A później znowu zaczną pić, ale inaczej – jedynie popijając i racząc się, bo przecież zostali już wyleczeni… Nawet kiedy wytrzymają bez picia całe życie, nie przyznają się do tego, nie przejdzie im przez gardło, że muszą (musieli) porzucić picie na zawsze. Osoby uzależnione od alkoholu nie mogą zrobić sobie przerwy, podczas której naprawią siebie, a później zaczną pić ponownie, ale już jako istoty uzdrowione. Że będą piły inaczej niż poprzednio – ładnie i kulturalnie. (…) (…) To jest nałóg, a on jest jak dzikie zwierzę – można go pozornie wytresować, ale nie w pełni ujarzmić, zapanować nad nim, czy go kontrolować. Zawsze pozostanie w nim dzikość i nieobliczalność. Wystarczy chwila nieuwagi, a latami uczone i tresowane, pozornie oswojone i łagodne, ale cały czas dzikie zwierzę zechce dopaść i pożreć każdego tylko dlatego, że jest dzikim, uwięzionym zwierzęciem. Nie sposób nad nim zapanować, nie sposób go w każdej sekundzie pilnować. Dzikie zwierzę nie jest tylko wtedy głodne, kiedy jest najedzone. Czy nałóg można oswoić, wytresować? Czy nie będzie on bezpieczny tylko wtedy, kiedy się go zaspokoi? Czy cały czas trzeba będzie mieć się na baczności? Po co wciąż czuwać, po co żyć w napięciu, po co spać płytkim, przerywanym snem? Nałogu, jak i dzikiego zwierza, nie sposób okiełznać, oswoić czy wytresować. Czy nie lepiej nałóg wyrwać? Z korzeniami? Z ulgą? Bez żalu? Wyrwać z siebie i porzucić. I rozstać się z nim na zawsze. (…) (…) Zaznałem wielu koszmarów picia i wiem, jak jest źle, kiedy się popija, pije, jest w ciągu i na kacu. W tej książce spisałem wszystko to, co byłem w stanie zebrać w głowie na temat wyrzucenia z życia picia. Uważam, że alkohol jest, pomimo legalności, jednym z największych zagrożeń dla szczęścia, spokoju i pokoju ludzi. Chciałbym, żeby jak najwięcej ludzi przestało pić. Dla dobra swojego i dla dobra wszystkich. (…) (…) Alkohol stał się bardzo dobrym środkiem do poprawiania niedoskonałości sztucznie wyprodukowanego, materialnego świata. Po jego niedużej nawet dawce znikają problemy, odchodzi zmęczenie, wszystko jawi się ładniejsze, a ludzie atrakcyjniejsi. Rośnie odwaga i wiara we własne możliwości. Filtr na oczy – to, co było szare i smutne, staje się kolorowe i wesołe. Albo chociaż znośniejsze. I chyba dlatego uzależnia. Bo stan bez zmartwień i trosk, dla kogoś zmartwionego i zatroskanego, jest pożądany. Dla kogoś, kto żyje w wyścigu po zmyśloną materię, życie jego i jego świat pełne są zmęczenia, frustracji, niechęci, braku wiary i wielu innych cech niepożądanych. Alkohol zabija dobroć i wrażliwość. Zabiera piękno i hamuje rozwój duchowy. Okrada z pieniędzy. Ujmuje i odbiera zdrowie. Czyni z ludzi, niegdyś wolnych, niewolników, a ci, jak mawiał Arystoteles – „nie mają odpoczynku”. Czy chcesz być niewolnikiem? (…) (…) Kiedy się napijesz, to jak długo jesteś szczęśliwy? Albo inaczej – jak długo nie jesteś nieszczęśliwy? Czy dla kilku godzin euforii – albo już tylko normalności – warto jest tkwić bezwładnie przez kilka następnych dni, liżąc rany, nabierając sił, po to, żeby z trudem pozyskaną wreszcie energię i siłę znowu zalać alkoholem? Kilka godzin szczęścia za kilka dni nieszczęścia. Komu się to kalkuluje? (…) (…) Dzięki Ci Boże, że nie piję. Dzięki Ci Boże, że pić mi się nie chce. I dzięki Ci Boże, że pić nie muszę. Nie picie jest tylko na początku trudne, później jest coraz łatwiej i coraz lżej. A jeszcze później jest lekko i dobrze – tak bardzo lekko i tak bardzo dobrze, że aż trudno w to szczęście uwierzyć… (…) (…) Nie mówię o sobie i nie przedstawiam się, że jestem alkoholikiem. To według mnie piętno, a piętno ma na celu przypominać. Kluczem do sukcesu – tak mi się wydaje – jest zapomnienie o doznanych przykrościach. Nie ciągnie mnie do alkoholu, a wręcz odwrotnie – mój organizm broni się przed jego przyjęciem. Zdefiniowałem go sobie jako silną i bardzo niebezpieczną truciznę. Ja po prostu nie piję alkoholu i pić nie będę – bez względu na to, co w moim życiu nastąpi. Dla mnie jest to hamulec rozwoju Prawdy i szczęścia. Świadomości. (…) (…) Porzuciłem picie. Dlatego piszę o potrzebie porzucenia alkoholu. Nie zamierzam chwalić się mądrością większą od mądrości innych. Nie jestem mistrzem ani nauczycielem. Przejechałem tylko kiedyś – niczym wariat prowadzący po alkoholu samochód – długą, krętą drogę. Przejechałem ją i wysiadłem z tego samochodu cały i zdrowy. Ale na trzeźwo już nie czułem się zwycięzcą, tylko byłem przerażonym, zagubionym człowiekiem, który zrozumiał, że jadąc w taki sposób źle robił. (…) (…) Czy w trakcie wyrzucania ze swojego życia picia znaczenie ma wiek? Czy ma znaczenie wygląd? A może ważny jest status społeczny, stanowisko, dorobek? To być może tak samo ma znaczenie, jak go nie ma, bo zawsze jest bardzo dobry moment, żeby przestać pić. I nieważne, w którym jest się miejscu na ścieżce swojego życia. Nawet kiedy wydaje się, że nie ma sensu przestać pić, bo jest już za późno, że się jest za starym, schorowanym i że każda szansa została już zaprzepaszczona. Że wszystko już odeszło albo uciekło. Wyrzucenie ze swojego życia alkoholu zawsze w przyszłości przyniesie korzyści i ulgę – jak zapłatę za wykonaną dobrą pracę. Może to być spotkanie na swojej drodze przyjaciół i ludzi dobrych. Może to być szczęście i miłość. Albo bogactwo. Albo mądrość. A może wszystko na raz? By spłynąć i wypełnić umysł, ducha i ciało euforią. Przyjemnością, miłością, przyjaźnią, szacunkiem, bezpieczeństwem, wolnością… Zmiana jest po to, aby działo się jeszcze lepiej. Nawet kiedy na początku jest trudno. Po co obawiać się zmiany? To tak, jak obawiać się bycia szczęśliwym, spełnionym, kochającym i kochanym. Zmiana w sobie poprzez wyrzucenie ze swojego życia picia to zmiana na lepsze. Zawsze i dla każdego. Dla najsłabszych i najsilniejszych, i dla tych, którzy, absorbując innych swoim wyglądem i mówieniem, zagłuszają głos wewnętrzny. (…) (…) Ten, który w Polsce nie pije, przez ludzi pijących nie ma lekko. Spogląda się na niego często jak na kapusia. Nie dopuszcza do swojej świetnie zorganizowanej i prosperującej gromadki. Wykpiwa i wyszydza. Ci, co pić przestają, często muszą dalej tkwić pośród tych, u których egzystuje nabyte przez dekady, społeczne przyzwolenie na spożywanie alkoholu. Niepijących bierze się też za ludzi z problemami – „Bo nie piją. A dlaczego nie piją? Mają z tym jakiś problem?”. (…) (…) Nieprawdą jest, że życie kogoś kiedyś uzależnionego od alkoholu może być – teraz i w przyszłości – tylko wieczną walką, pamiętaniem i czuwaniem. W trudzie, nudzie, samotności. I to także w Polsce – w myśl zasady, że jeśli chcesz żyć w świecie szczęśliwym, dobrym, spokojnym, pełnym miłości i przyjaźni, to zacznij robić porządki od samego siebie. (…) (…) Nie rodzimy się zaprogramowani. To z czasem – z nabywanymi latami – programuje nas otoczenie, ludzie i to, co dociera do nas. Wiele jest czynników, które nie pozwalają nam odkryć, że ponad nami i tym wszystkim, co nas otacza, istnieje Prawda. A odkrycie Jej istnienia to ledwie początek, bo przecież później następują kolejne etapy, takie jak: poznawanie, zrozumienie, nauka, zbliżenie, oddanie się harmonii… Wiele na przestrzeni wieków powstało instrumentów do zagłuszania jej dźwięków. Zamknięci w wygodnych, oświetlanych i ogrzewanych miastach, ledwie dostrzegamy cykle przyrodnicze, które nami zawiadują. Świat przez nas stworzony, świat sztuczny, stał się wygodny i dał poczucie bezpieczeństwa – na rozterki duchowe i egzystencjalne lekarstwem są religie, na niepewność przy wyborze zakupów – reklamy, na odpoczynek i relaks – telewizja, na choroby – antybiotyki, na nudę i brak towarzystwa – narkotyki i alkohol, a na lenistwo związane z przyrządzaniem posiłku – przemysłowo wytwarzane, efektownie podane, jedzenie. Trudno jest odkryć istnienie Prawdy, będąc objuczonym materią. Jeśli chcesz dalej spać, to śpij, nikt Cię na siłę budzić nie będzie. Czas jest nieskończony, a więc mając go aż tyle, jesteś prawdziwym bogaczem. To Ty dysponujesz bogactwem swojego czasu. Tylko po co bogatemu lenistwo i strach, skoro ma aż tyle możliwości. Czyż nie prawdą jest, że im zaleganie w łóżku dłuższe, tym przebudzenie może być mniej radosne? (…) (…) Umiejętność mówienia „nie”. Umiejętność odmawiania. To, co nazywane jest asertywnością, bo być może to coś więcej. Stanowczość. Cel i upór. Praca. Nabieranie mocy. Odkrywanie mocy w sobie. Spokój. Dobroć. Wyrwanie jak chwast i wyrzucenie złości. Akceptacja. Wybaczenie. Przeproszenie. Nauka wyobrażania. Nauka wyświetlania wyobrażeń. Pytanie. Pytanie o możliwość przeproszenia. Pytania. Miłość i wiara. Odkrywanie na nowo i ponowne uczenie się. Pokora. Otworzenie się. Jeszcze szersze otwarcie. Odejście od ludzi „złych” i poszukiwanie ludzi „dobrych”. Podjęcie wyzwania. Odkrycie myślenia. Myślenie o dobrych zdarzeniach. Nie pozwolenie na dominację frustracjom, smutkom i depresjom. Zapobieganie chowaniu się. Zapominanie, czym była zazdrość, jeśli była. Gimnastykowanie ciała. Odkrywanie pasji. Oddawanie się pasji. Czytanie ksiąg i książek. Słuchanie ludzi, którzy niosą w sobie mądrość życia. Słuchanie ludzi, którzy mogą nieść w sobie mądrość życia. Zajęcie się sobą. Zajęcie się innymi. Skromność. Nadzieja i modlitwa. Zielone dary natury. Poszukiwanie drogi. Poszukiwanie przewodników. Poznawanie zasad funkcjonowania organizmu, a później leczenie się i leczenie się dzięki innym. Pomaganie. Poznawanie sztuki dzielenia się. Poznawanie sztuki przyjmowania. Dziękowanie. Podróżowanie. Pożegnanie kolegów, z którymi się piło, i odejście od nich. Odejście od kolegów, z którymi się piło, bez pożegnania. Tryumf Prawdy nad kłamstwem. Pokora raz jeszcze. Uczciwość. Niezłomność z możliwością dopasowywania się. Niepodejrzewanie. Podążanie. Poddanie się harmonii świata. Oddanie się życiu. Bycie i tworzenie. Szczęście. Radość. Obdarowywanie. Obdarowywanie siebie marzeniami. Nieranienie innych. Nie krzyczenie na innych. Rozmawianie. Znalezienie i nazwanie słabości i wyrywanie ich z siebie, i poprawianie siebie. Higiena. Cisza i muzyka. Rytm. Przyjemności. Umiar i rozsądek. Relaks. Czasem wiele, innym razem skromnie. Zdrowo i smacznie. Samemu i ze wszystkimi, z kilkoma albo w parze. Prawdziwie. Z uśmiechem. Ze zrozumieniem. Oddany. Niepoddany. Nie zacięty w sobie. Wyzbyty nieufności. Chcący być innym – chcący być lepszym. Dla siebie i dla innych. Dyskutujący, odpowiadający, kiedy zapytany. Delikatny i silny. Pozbawiony wszystkiego i wszystko mający. Silny, ale i mądry. Mądry, ale nieprzemądrzały. Pamiętający, ale niepamiętliwy. Niby tamten, a jednak inny. Pożądający wszystkiego, ale wyzbyty pożądań. (…) (…) Nie bój się zmiany. Nie bój się być szczęśliwym. Przestań pić. To jest najgorsza rzecz, jaka Ci się w życiu przytrafiła. To tylko choroba. Bądź od niej silniejszy. Stań do walki i wygraj. Kto jak nie Ty ma z nią wygrać? Ci, którzy nie piją? Ci, którzy nigdy nie pili? Oni nie są wprawieni w walce. Oni nie zostali wytypowani do walki. Nie bój się porażki – nic złego Ci się nie stanie. Skoro Ciebie to spotyka, oznacza to, że masz moc i potencjał. Nikt nie lubi oglądać meczu bokserskiego – pojedynku mistrza ze słabeuszem. To bitwa krótka i nieciekawa – z góry znany jest jej wynik. Ludzie, którzy chcą się zmierzyć z problemem, to nie są fantaści, którzy rzucają się z przysłowiową motyką na słońce. Mają siłę, a w trakcie boju potrafią z niej czerpać i czerpać, bo nagle okazuje się, że ciało i umysł ludzki, im bardziej są przebadane, tym bardziej pozostają nieznane. Stań do walki. Jeśli przegrasz, znaczy, że była to… walka pierwsza. Trenuj, obmyśl kolejną taktykę i stań do walki drugiej. Mądry sportowiec żadnego przegranego pojedynku nie potraktuje jak porażki, tylko jako treningu i nauki. Co to za przyjemność wyjść na sportowy ring, pierwszy raz – i od razu walczyć o najwyższy laur? I wygrać za tym pierwszym razem. Jest zadowolenie i satysfakcja, a dookoła wielbienie i sława, ale później przychodzi myśl – „o co teraz mam zawalczyć, skoro już wszystko wygrałem?”. (…) (…) Nie pij. Proszę Cię – nie pij. To jest najgorsza rzecz, jaka Ci się w Twoim życiu przytrafiła. To tylko choroba, a każda, nawet ta nazwana niewyleczalną, ponad wiedzą najbardziej wyuczonych, może być wyleczona. To co Ci się teraz przydarza to tylko stan przejściowy – to tylko stan choroby. Później będziesz zdrowy. I bardzo szczęśliwy. I zadowolony. I dumny z siebie. Wolny! Wystarczy być cierpliwym i odnaleźć w sobie – a w każdym przecież – w Tobie również tkwią i czekają na wydobycie niezliczone, niewiarygodne wręcz pokłady siły. Mocy! Nawet nie wiesz jak potężny i mocny Jesteś. I jak bardzo dobry. (…) (…) Co może być najgorszego, najokrutniejszego, co idzie krok w krok z alkoholizmem? Z pijackim rozpasaniem. Tak naprawdę z myśleniem wtedy tylko o sobie. Co? Może nawet gorszego od śmierci w samotności, w bólach i w męczarniach? Ja stawiam, że najgorsze, najokrutniejsze – gorsze i okrutniejsze od wszystkiego, co podawane jest na temat alkoholizmu w broszurach, książkach, mediach i na spotkaniach – może być… kłamstwo. Och! Kłamać może i kłamie pewnie też człowiek niepijący, trzeźwy, ale niewytłumaczalną wręcz dla obserwatora formę przybiera kłamstwo u osób dotkniętych tą słabością, tym uzależnieniem. Kłamstwo raz podane – zaczyna nakręcać, niczym w zegarze mechanicznym – sprężynę jego mechanizmu właśnie. W tym przypadku mechanizmu niedomówień, zatajeń, kłamstewek, kłamstw. Do napędu spirali kłamstw nie potrzeba wielkiej siły. Wystarczy zacząć oszukiwać samego siebie – „przecież ja nie jestem uzależniony, piję co najwyżej dwa, trzy piwa” – to jest mowa do siebie przed wypiciem czterech czy pięciu, a nawet i więcej. Idąc dalej – „nie piję przecież codziennie, czy – nie piję często” lub „nie widać po mnie w pracy, że trochę wypiłem, czy też – „nikt w pracy nie zauważy, że wczoraj mocno zabalowałem, powiem, że jestem chory” albo „nikt nie zobaczy, że piję, bo przecież piję sam”. Tu jest początek. Bo to też chyba prostsze – oszukiwać na początku siebie – prostsze chyba dla wrażliwych. Wpierw siebie oblekamy pajęczyną kombinacyjek, poddywanowych zamiotek, śmieci chyłkiem utykanych po szafach. Później przychodzi czas na kłamstwo – wpierw małe, później drugie, kolejne, większe, coraz większe. Wszystkie jawiące się kłamiącemu jako doskonałe. Gorzej – jako prawdziwe! Każde kolejne kłamstwo niczym śmierdzący śmieć rzucony na wysypisko śmierdzących śmieci po to tylko, żeby zakryło czym prędzej inny śmieć stary. Nie da się jednego śmiecia zakryć śmieciem kolejnym. Góra rosnących śmieci zawsze będzie wysypiskiem – rozkładającym się i śmierdzącym. Kłamstwo pcha do zagłady. Nic naturalnego, pożywnego, dobrego na kłamstwie nie wyrośnie. I nie ma też tak, że najsprytniejsze nawet kłamstwo nigdy na jaw nie wyjdzie. Wylezie zawsze, w najmniej oczekiwanym momencie, w nieoczekiwanej postaci. Nie istnieje kłamstwo idealne, dlatego że kłamstwo jest odwrotnością ideału. „Idealnie” czyli rozkładając to na czynniki: bardzo dobrze, doskonale, cudownie, bez wad, bez trosk, harmonijnie, szczęśliwie jest wtedy, kiedy dookoła nikt nie kłamie, nie zataja czy też nawet nie udaje. (…) (…) Ile już lat pijesz? Pięć, dziesięć? A może dwadzieścia? Albo pięćdziesiąt? Policzyłeś, ile już zdążyłeś przepić pieniędzy? I to nie są tylko pieniądze wydane na alkohol. To także te, które trwonisz przy okazji picia. Taksówki, bo przecież po pijaku nie chce wracać się autobusem. Z byle czego i byle jak przyrządzone, niezdrowe jedzenie, bo po piciu rośnie głód. Zniszczone rzeczy, zagubione rzeczy. Mandaty, kary. Papierosy. Na jaką kwotę przez ten czas postawiłeś innym alkohol – piwka, drinki, wódeczki po barach i knajpach, winka po parkach? Policz, ile już pieniędzy przepiłeś? Tych pieniędzy, które z takim trudem musisz zarabiać? Może już do końca życia nie musiałbyś pracować? Ile osób okłamałeś, zawiodłeś, zraniłeś? Rodzinę, partnerów, przyjaciół, szefów, zleceniodawców. Osób nieznanych. Niezapamiętanych. Nie bój się przestać pić. Na tym nie kończy się życie – od tego momentu życie się zaczyna. Szczęśliwe życie, albo chociaż szczęśliwsze, bo nasze życie jest w naszych rękach. (…) (…) Co należy zrobić, żeby przestać pić? Wystarczy przestać pić. A co zrobić, żeby do picia nie powrócić? Wystarczy dalej nie pić. Czyli żeby coś się stało, wystarczy tylko czegoś nie robić. (…) (…) Jaka metoda jest dobra, żeby przestać pić? Każda, pod warunkiem, że w tym pomoże, a nie przysporzy kłopotów na innym polu. Może to być metoda wybrana, jak i całkiem przypadkowo odkryta. Skonstruowana specjalnie dla kogoś, albo jakaś inna, zmodyfikowana, która innemu lub innym pomogła. Może to być też zbiór metod wymyślonych przez poszukujących i udoskonalanych przez nich na swoje potrzeby. To może być coś, co było długo wymyślane, albo też coś, co projektowane było krótko. Albo coś, co przyszło nagle i czego można było się uczepić i poszybować. To może być wszystko zewsząd. Z najbardziej oczywistych i z najmniej oczekiwanych. To mogą być lata koncentracji i chwila odprężenia. (…) Szczęśliwe życie to życie świadome. Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale motywacja do działania bierze się ze świadomości tego, co chcę, co mogę, co potrafię. Psychologowie i psychoterapeuci podkreślają, że świadomość siebie to umiejętność wsłuchania się w swoje wnętrze. Co więcej, często snujemy przytłaczające wizje naszej przyszłości, przekonując nas samych a także pozostałe osoby z naszego otoczenia, że jak tak dalej pójdzie, to umrzemy w zapomnieniu i samotności. Wpadłeś kiedyś na pomysł, iż na pewno nie umrzesz w samotności, ponieważ masz gwarancję tego, że osobą, która będzie z tobą przez całe życie – będziesz Ty sam?! Ścieżka do samego siebie Jesteśmy istotami zapominalskimi. Większość z nas, w swoim codziennym życiu, myśli o wszystkich innych, tylko nie o sobie. Doskonałą ścieżką do samego siebie, do tzw. samo odkrycia, jest postawienie na zdrowy egoizm. Z egoizmem jest jak ze stresem – dzieli się on na ten pozytywny i negatywny. Pozytywny egoizm to ten, kiedy angażując się w pomoc innym ludziom, nie zapominam o sobie. Nie stawiam wszystkiego na jedną kartę, czyli działam na rzecz drugiego człowieka, ale kiedy wiem, że nie jestem mu w stanie pomóc bez poważnego uszczerbku dla siebie, odpuszczam. Z kolei negatywny egoizm to ten, kiedy nic poza nami się dla nas nie liczy, kiedy wszystko układamy sobie tak, by tylko nam było dobrze, bez oglądania się na innych. Więc po pierwsze, nie zapominajmy o sobie. Będziemy z samymi sobą do końca naszego życia. To drugie ja, to nasza dusza. Nie zamykajmy się na potrzeby innych ludzi. Nie pozwólmy jednak wejść sobie na głowę, by dobro innej osoby, kimkolwiek ona dla nas jest, przysłoniło nam nas samych. W życiu potrzebujemy balansu, równowagi. Statek, który płynie po wodzie jest właściwie zbalansowany. Nasze życie jest właśnie jak taki rejs – gdy coś nas przeciąża przechylamy się na prawą lub lewą burtę. Wówczas grozi nam zatonięcie, więc musimy pozbyć się tego, co nas obciąża, byśmy ze swoim życiem, mogli płynąć dalej do portu przeznaczenia, który sami sobie ustalamy. Przegląd własnych myśli Było o statkach, teraz będzie o samolotach. Myśli są bowiem jak samoloty, które przelatują nam przez głowę nieustannie. Mózg człowieka jest swoistą fabryką, która produkuje, przetwarza i zarządza swoim produktem – czyli myślami. Drugą ścieżką do samego siebie, po wprowadzeniu do swojego życia zasad zdrowego egoizmu, jest przegląd własnych myśli. Z nich biorą się cele, marzenia, działanie. Jest pewna różnica między celem a marzeniem, ponieważ cel rodzi się w głowie, by ostatecznie zaistnieć w rzeczywistości, zaś marzenie, rodzi się w tym samym miejscu, czyli w naszej głowie ale tam zostaje, trwa i nie powstaje z niego nic namacalnego, widzialnego. Nasz mózg rejestruje wszystko na poziomie nieświadomym. Odbieramy bodźce w postaci obrazów, dźwięków, zapachów, dotyku. Nasz mózg je rejestruje ale nie wszystko, z poziomu nieświadomości, dopuszcza do naszej świadomości. Wielu bodźców, które odbieramy, nie zauważamy. Tak samo jest z myślami. Człowiek myśli nieustannie i zapewne powodem szczęścia dla wielu z nas jest fakt, że nikt, żaden sąd, za nasze myśli, nie może skazać nas na pobyt w więzieniu, bo prawdopodobnie znaleźli byśmy się tam, prędzej czy później, wszyscy. Różnica między człowiekiem świadomym a nieświadomym polega na tym, że świadomy osobnik, jak pomyśli o napadzie na bank, nie biegnie do najbliższego oddziału w kominiarce, z wyposażeniem w broń palną lub inne niebezpieczne narzędzie. Świadomość jest umiejętnością racjonalnej oceny sytuacji, która w przypadku jej braku, po prostu nie działa. Przegląd własnych myśli to przyjrzenie się myślom nawracającym, czyli takim, które przylatują, lądują, odlatują a następnie wracają. Samoloty są tutaj całkiem dobrym obrazem, który może nam pomóc zrozumieć sens. Każda myśl wywołuje emocjonalną reakcję, która jest krótkotrwała lub trwa nieco dłużej. Przyjrzyjmy się myślom, które do nas wracają i które za każdym razem wywołują te same emocje, te same reakcje. Zapiszmy je sobie. Szeroko pojęte pisanie, ma wiele zalet i jest bardzo pomocne w porządkowaniu tego, kim jesteśmy w środku. Jeżeli nie wiemy o co nam w tym życiu chodzi, być może odpowiedź znajdziemy w powracających myślach, które nazwiemy, oswoimy, poddamy analizie, by na końcu zdecydować co z nimi zrobić, czy dać się im poprowadzić. Znaczenie snów To nie jest tak, że nic nigdy nam się nie śni. Nie jest też tak, że interpretowanie snów to tylko astrologia, senniki, magia. Interpretacja snów występuje przede wszystkim w nauce, jaką jest psychologia. Hipokrates, ojciec medycyny, kiedy jako jedyny skutecznie rozwiązał problemy zdrowotne króla Perdykasa, stosując premierowo znaną nam do dziś technikę psychoterapii, odwołał się także do jego snów. Potem, można powiedzieć, wiele wieków później, pałeczkę przejął Zygmunt Freud. Choć jego teorie nadal bywają uznawane za szaleńcze, psychoterapia z Freuda nigdy nie zrezygnowała. Sen zawsze występuje – nie zawsze jednak na poziomie świadomości. Ktoś, kto twierdzi, że nigdy o niczym nie śni, treści swoich marzeń sennych, zwyczajnie nie pamięta. Zasypia, śni, po czym z chwilą otwarcia oczu, czyli przebudzenia się i powrotu do rzeczywistości, mówiąc informatycznie, wszystkie dane z automatu zostają wykasowane. Całkiem sensownym wnioskiem jest więc założenie, że nic mi się nie śniło. W snach spotykamy zmarłych, przeżywamy historie, których nie powstydziłby się sam Stephen King. Sny łączą nas z innym światem, ale są przede wszystkim reakcją naszego mózgu na przeżycia, emocje i myśli minionego dnia. Są odpowiedzią na nasze stany emocjonalne. Sen odzwierciedla także nasze potrzeby fizjologiczne, biologiczne jak chociażby potrzeby seksualne, które wciąż spychane są w przestrzeń tabu. Trzecią drogą do samego siebie jest właśnie psychologiczna interpretacja snów. Niektóre treści marzeń sennych pamiętamy latami, niekiedy do końca naszego życia. Sny też bywają, podobnie jak myśli, powtarzalne. Jeżeli się powtarzają, niekiedy noc po nocy, warto je zapisać i spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co one mogą oznaczać, jaką wskazówkę mogę od nich otrzymać. Można to robić samemu, można skorzystać z pomocy specjalisty, ale niech nie będzie to żaden jasnowidz, żadna wróżka, tylko psycholog z właściwym temu zawodowi, dyplomem. Wewnętrzne dziecko Człowiek dorosły w swoim życiu, nie jest w stanie wyzbyć się pierwiastka dziecka. Psychologia mówi, iż każdy z nas ma w sobie wewnętrzne dziecko, które, według Katarzyny Miller, nagminnie trzymamy w… klatce. Inna teoria głosi, że mężczyźni nigdy nie przestają być dziećmi, przez co kobiety mają z nimi same problemy. Z nimi i przez nich. Pedagogika Marii Montessori odnosi się z kolei do stwierdzenia, że jakie dziecko (jak ukształtowane) taki późniejszy dorosły. Ten wyjątkowy system kształcenia pokazuje, że co zaniedbamy u dziecka, w kwestii rozwoju, stymulacji to stracimy u dorosłego. Pedagogika Montessori to całkiem odrębny, równie ciekawy temat. Czwarta droga do poznania samego siebie to dopuszczenie do głosu naszego wewnętrznego dziecka. To wypuszczenie go z klatki. Wreszcie, to zbudowanie z nim relacji, zaopiekowanie się nim, przeproszenie go, podtrzymywanie dialogu z nim. Wydaje się absurdalne ale nie poznamy nigdy siebie, nie w pełni, jeżeli zapomnimy o dziecku, które w nas jest. Nie oceniać Każdy z nas jest sędzią i nie mam tu na myśli posady orzecznika w takim czy innym sądzie. Sądzimy nas samych, naszych bliskich, polityków, księży, ludzi LGBT – kogo tylko się da. Uważamy przy tym, że nasze sądy są słuszne a także sprawiedliwe. Nie poznamy siebie, jeżeli będziemy nieustannie nas samych poddawać różnym sądom, ocenom. Piąta droga do poznania samego siebie to nie ocenianie naszej przeszłości. Wyciągnij wnioski, lecz nie oceniaj tego, co zrobiłeś lub czego nie zrobiłeś w przeciągu ostatnich 5,10,20 lat. Było, minęło, nie ma – skończyło się i prawdopodobnie nie wróci a jeżeli wróci to już wiesz czego nie robić, co robić, bo historia czasami lubi się powtarzać. W życiu niekiedy, niektóre kwestie rozwiązują się same, ale to nie jest żadna reguła. Nie oceniaj też innych. Jeżeli poznasz siebie, poznasz też drugiego człowieka. Nie trzeba być psychologiem, by zauważyć, że większość ludzi, w obliczu różnych sytuacji zachowuje się podobnie. Im mniej będziesz oceniał a najlepiej nie robił tego w ogóle, tym lepiej zrozumiesz siebie i mechanizmy działania innych ludzi. Zasady świadomego życia Życie świadome to życie pozytywne. Oto lista 6 zasad pozytywnego życia, czyli jak to szczęśliwe, świadome i pozytywne życie kreować: Pogódź się z przeszłością – to najważniejsza zasada. Przeszłość jest tym, co już było. Teraz jest inaczej. Teraz możesz działać, robić wszystko, by Twoje dziś było lepsze. Pamiętaj, każdy dzień jest nową szansą! To, co myślą o Tobie inni, nie jest Twoim zmartwieniem – bądź sobą, nie udawaj nikogo, nie staraj się za wszelką cenę przystosować do otoczenia. Nie rezygnuj z tego, jaki jesteś, kim jesteś, bo udając kogoś innego, nigdy nie będzie wystarczająco dobrze. Jak będziesz sobą, zawsze znajdzie się ktoś, kto stanie obok Ciebie, gdy inni będą przeciwko Tobie. Czas goi rany – z tą zasadą, z tym stwierdzeniem, nie każdy się zgadza. Prędzej czy później Twoje rany zabliźnią się, jeżeli im na to pozwolisz. Jeżeli cały czas będziesz je rozdrapywał, one będą się pogłębiać. Daj sobie czas. Dokładnie tyle, ile potrzebujesz. Każdy z nas jest inny. My wszyscy potrzebujemy czasu. 4. Nie porównuj swojego życia do życia innych – ja jestem ja, Ty jesteś Ty, inni to nie my, to nie ja ani to nie Ty! Każdy z nas ma swoją wartość. Każdy z nas coś innego potrafi, coś innego kocha, coś innego jest dla niego ważne. Czasu i energii, którą tracimy na porównywanie naszego życia do życia innych, nie odzyskamy nigdy. Zmarnujemy je i tyle. Prędzej czy później przekonasz się, że Twoje życie ma niepowtarzalną, znaczącą wartość dokładnie w tym jakie jest. Może Cię to zaskoczyć ale na pewno – ucieszy. 5. Nie rozmyślaj zbyt długo, odpowiedzi same się pojawią – jak nie porównujemy naszego życia do życia innych, to rozmyślamy, zawsze za długo, nad tym, co nam nie wyszło i tak dalej, i tak dalej. Wsłuchaj się w siebie, odpuść rozmyślanie. Odpowiedzi niekiedy potrafią przyjść w jednej chwili. Dokładnie w tej, w której nie rozmyślasz od wielu godzin. To kolejna strata czasu i energii. Nie warto. 6. Uśmiechaj się. Nie jesteś w stanie naprawić wszystkich problemów – doceń to, co masz, bo inni też by chcieli mieć a nie mają. Może nie mamy takiej mocy, jakiej byśmy oczekiwali. Jednak uśmiech w kierunku tego, czego nie jesteśmy w stanie zmienić, potrafi zdziałać cuda. Trzeba tylko wziąć i się uśmiechnąć, robiąc to częściej niż tylko raz w roku, miesiącu czy tygodniu. Pamiętaj, że życie bywa przewrotne i jeżeli nie docenisz tego, co masz, ono jest Ci w stanie zabrać o wiele więcej. Uśmiech jest wdzięcznością a jak pisze Anna H. Niemczynow w jednej ze swoich powieści o tym właśnie tytule – Życie Cię kocha! Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności Sprawdź też: Rozwój, czyli mogę osiągnąć wiele lecz dlaczego nie wszystko? „Świadome życie wymaga bycia szczerym; wymaga uczciwego i otwartego słuchania i odpowiadania innym; wymaga bycia obecnym w chwili bieżącej”. – Sidney Poitier