Tobie szmal w obieg. Puszczam na sprzęty nie, że hajs topię. Tu rap robię. Konsumuj jeśli dobrze kopie. Ty sprawdź sobie. Może też nie pożałujesz człowiek. [Refren: Małach, HDS & Hinol
Wyniki wyszukiwania frazy: nie zdradziłem. Strona 13 z 666. Akte Wiersz 7 maja 2012 roku, godz. 22:47 5,7°C nie ja uciekam przed sobą w garść niewłasnej skóry
Tłumaczenia w kontekście hasła "że ją zdradziłem" z polskiego na włoski od Reverso Context: Mama na pewno powie wtedy, że ją zdradziłem.
Nie wytrzymałem i wcale nie żałuję tego, co zrobiłem. Nie miałem wyboru — żona nie pozostawiła mi tego wyboru. Skoro ona tak tyle razy zdradziła mnie emocjonalnie, to co ja miałem zrobić? Zdradziłem ją fizycznie z koleżanką z pracy. Muszę przyznać, że było ekstra i wcale nie żałuję, bo przecież moja żona to wszystko
Ale nie żałuję - wyznał Piotr Trojan w "Newsweeku". Co ciekawe, aktorzy występujący w spektaklu, byli heteroseksualni. - Pokazywałem im, jak to działa, jak wyglądają takie spotkania, to
Mimo tego, że spora część mnie nadal ją kocha i trudno mi to samemu zrozumieć, chyba zwyczajnie jej nie lubię. Nie żałuję, że ją zdradziłem. Nie mam wyrzutów sumienia.
Tłumaczenia w kontekście hasła "Wcale cię nie zdradziłem" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wcale cię nie zdradziłem. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Ale serce się nie uspokajało. Przeciwnie, jakby naumyślnie waliło coraz mocniej i mocniej… Nie wytrzymał, z wolna wyciągnął rękę do dzwonka i zadzwonił. Po upływie pół minuty zadzwonił jeszcze raz, głośniej. Nie było odpowiedzi. Nie było co na darmo dzwonić, zresztą nie było mu to na rękę.
Nie pozwala wyjść z kolegami na pizzę (po prostu na kolację do restauracji bez jakiegokolwiek picia alkoholu, dyskotek, etc.) Po jednej z takich scen doszedłem do wniosku, że jeżeli podejrzewa mnie stale o zdradę, to niech wreszcie będzie to uzasadnione. Nadarzyła się okazja i w końcu ją zdradziłem.
Nie są to jednak długie romanse, a jedynie jednorazowe akty. Polaków nie powstrzymują nawet niedawno złożone przysięgi małżeńskie. Najmłodszy z badanych mężczyzn obietnicę wierności złamał już po miesiącu od jej złożenia, a najmłodsza z kobiet zaledwie po 7 miesiącach trwania małżeństwa.
5iSL. fot. Adobe Stock, Syda Productions Grześka znałem prawie od dziecka. Mój ukochany statek, czyli M/S Tadeusz Kościuszko, był pierwszym, na którym Grzesiek pływał – wtedy jeszcze jako zwykły marynarz. Dopiero potem skończył szkołę oficerską i został kapitanem. Ale to ja nauczyłem go wszystkiego, co na morzu jest najważniejsze. Na przykład tego, że żaden sztorm nie jest dla marynarza groźniejszy od kobiety… Mimo sporej różnicy wieku zostaliśmy przyjaciółmi i przez trzydzieści lat nic nie było w stanie tego zmienić. Ani to, że ja do końca służby byłem tylko bosmanem, ani to, że w pewnym momencie Grzesiek mi szefował. Pewnie nie bez znaczenia była kwestia podobnego światopoglądu i systemu wartości, który obaj wyznawaliśmy. Dwa razy wspólnie doszliśmy na Jasną Górę jako członkowie dorocznej Pielgrzymki Marynarzy i Rybaków. I wszystkiego bym się w życiu spodziewał, tylko nie tego, co się wydarzyło krótko po tym jak przeszedłem na emeryturę. Grzesiek miał do emerytury jeszcze daleko. Zawsze bardzo dużo pływał, ale od kiedy kupił większe mieszkanie, spędzał w domu najwyżej trzy miesiące w roku. Pływał na statkach pod obcą banderą, świetnie zarabiał i zamiast czułych listów, wysyłał żonie pieniądze. Powiecie: przecież na tym właśnie polega praca marynarza i życie jego rodziny. Ja jednak uważałem, że mój przyjaciel trochę przesadza. – Zlituj się, przecież Aśka niedługo zapomni, jak wyglądasz! Dzieciaki mają już swoje sprawy, ona jest zupełnie sama. Nawet żona marynarza ma jakąś wytrzymałość – próbowałem przemówić Grześkowi do rozsądku. – Lechu, w ogóle nie wiesz, o czym mówisz. Cypryjczycy płacą świetnie, ale jeżeli będę wybrzydzał, to na moje miejsce jest dwudziestu chętnych, też z papierami na duże jednostki. A raty kredytu są duże. Muszę być odpowiedzialny. Może za dwa, trzy lata będę mógł sobie pozwolić na pół roku w domu, ale nie teraz. Poza tym Aśka właśnie dostała pracę. Będzie wychodzić z domu, spotykać ludzi… Nie udało mi się wpłynąć na Grześka Wiedziałem, że Aśka, z którą od trzydziestu lat byłem równie serdecznie zaprzyjaźniony, źle znosiła jego ciągłą nieobecność. Ale Grzegorz miał rację – praca dobrze jej zrobiła. Po raz pierwszy od dawna miała błysk w oku. Ewa, moja żona, zauważyła też, że bardziej o siebie dbała, kupiła sobie kilka nowych rzeczy. – I dobrze, zawsze ubierała się zbyt skromnie. A przecież Grzegorz nie po to tłucze kasę na tych rozsypujących się masowcach, żeby jego żona chodziła w ciuchach z marketu. Dwa miesiące po tamtej rozmowie Grzegorz miał akurat przerwę między rejsami i na trzy tygodnie wrócił do Szczecina. Spotkaliśmy się kilka razy we czwórkę i było bardzo miło. Kilka dni przed ponownym wypłynięciem w morze, Grzesiek wyciągnął mnie na piwo do baru przy porcie. Obaj mieliśmy słabość do tego nieco obskurnego miejsca. Grzegorz poszedł po piwo, a kiedy wrócił, zrobił coś dziwnego. Wychylił swój kufel do dna, zanim ja zdążyłem dobrze umoczyć usta. Kiedy spojrzałem na jego twarz, zrozumiałem, że zrobił to celowo. Chciał mi powiedzieć coś, co nie było dla niego łatwe, i starał się alkoholem dodać sobie odwagi. Wytarł usta i od razu wypalił: – Zdradziłem Aśkę… A właściwie zdradzam cały czas. Mam kogoś na statku. Ona jest oficerem przewozowym. No wiesz, planuje załadunek, załatwia cła i tak dalej. Mają tam taką funkcję, czasem pełnią ją kobiety. Ma na imię Bahar, jest Turczynką. – Stary, co ty wygadujesz? – wykrztusiłem. Chciałem usłyszeć, że to żart, ale kiedy spojrzałem Grzegorzowi w oczy, zrozumiałem, że mówi poważnie. – Nigdy nie myślałem, że to mi się może zdarzyć. Znasz mnie przecież, wierność była dla mnie święta, poza dyskusją. Chłopaki chodzili w portach na dziewczyny, ja nigdy. Ale tam jest tylko morze, praca, koledzy i samotność w kajucie… W końcu przyszedł taki moment, że to się stało nie do zniesienia. Mówię ci to, bo wiem, że mogę ci ufać… Powiedziałem coś banalnego, że nie mnie go oceniać, że jest dorosły i jak każdy ma prawo do swoich wyborów… Może Grzesiek oczekiwał czegoś więcej, ale nie mogłem z nim rozmawiać. Byłem nim bardzo rozczarowany. Szybko skończyliśmy spotkanie i rozeszliśmy się do domów. Tego wieczoru zastanawiałem się nad jednym: jak ja będę teraz rozmawiał z Aśką? Jak spojrzę jej w oczy? Poczułem złość na Grześka. Po co mi to powiedział? Czy naprawdę musiał mnie tym obciążać? Trzy tygodnie później przypadały moje imieniny. Wiedziałem, że przyjdzie na nie Aśka. To znaczy: w innych okolicznościach by przyszła. Musiałem wymyślić jakieś kłamstwo, bo nie czułem się na siłach, by przez cały wieczór udawać, że wszystko jest tak, jak dawniej. Jednak los postanowił mnie nie oszczędzać Dwa tygodnie później odebrałem telefon od Aśki. Zapytała, czy moglibyśmy się zobaczyć, zaproponowała znaną nam obojgu kawiarnię nad rzeką. Nie chciała powiedzieć, o co chodzi, ale w jej głosie wyczułem napięcie. Pomyślałem, że ktoś „życzliwy” doniósł jej o romansie Grześka. Szedłem na to spotkanie jak na ścięcie. Aśka już na mnie czekała. Zamówiła tylko kawę, nie chciała nawet swojej ulubionej szarlotki z lodami. Wypiła kawę równie szybko, jak Grzesiek piwo i od razu przeszła do rzeczy. – Mam romans. Nie, nie chodzi o jednorazową przygodę, jakiś moment zaślepienia, chwilę słabości… Spotykam się z kimś regularnie. I nie umiem przestać. To kolega z pracy. Ma na imię Rysiek. Ani ładniejszy ani mądrzejszy od Grzesia. Ale on po prostu jest. Ma dla mnie czas. Nigdzie nie wyjeżdża, bo nie jest marynarzem. Chce przy mnie zasypiać i budzić się u mojego boku, jeść ze mną śniadanie, chodzić ze mną na zakupy, oglądać seriale, wymieniać żarówki… Wiesz, znosiłam bez słowa skargi tyle lat rozłąki. Tę ciągłą nieobecność, czekanie, te telefony, pocztówki… Już nie mam siły. Zdrada była czymś, czego nie umiałam sobie wyobrazić. A teraz, kiedy to zrobiłam, czuję się winna, ale nie żałuję… Wiem, że dotrzymasz tajemnicy i mu nie powiesz. Gardzisz mną, prawda? Zaprzeczyłem. Byłem daleki od potępienia Aśki, zwłaszcza że wiedziałem o zdradzie Grześka. Wiele razy, będąc na morzu, myślałem o cenie, jaką za mój zawód płaci Ewa. Ale dopiero teraz zrozumiałem, jak wysoka jest ta cena. Powiedziałem Aśce, że nie mnie ją oceniać, że jest dorosła, że każdy ma prawo do swoich wyborów… Pożegnaliśmy się szybko. W drodze do domu uświadomiłem sobie absurd sytuacji. Mój przyjaciel zdradzał żonę, która zdradzała jego. A ja nieoczekiwanie zostałem powiernikiem obydwojga niewiernych małżonków. Takie rzeczy zdarzają się w serialach, ale nie w życiu. Czułem, że to jest ponad moje siły i zdecydowałem się opowiedzieć wszystko Ewie. Zresztą zarówno Grzegorz, jak i Joanna, znając nas tyle lat, wzięli pod uwagę, że to uczynię. Moja żona spokojnie wysłuchała tego, co miałem do powiedzenia. – A wiesz, jak się nad tym zastanowić, to się całkiem dobrze składa – powiedziała. – Byłoby gorzej, gdyby tylko jedno z nich miało romans, a tak… – Co ty za bzdury gadasz? – obruszyłem się. – Dobrze się składa, że dwoje kochających się ludzi po trzydziestu latach wspólnego życia postanowiło wszystko zepsuć?! Przecież oni mają dzieci, piękne mieszkanie, przyjaciół… Moja żona pokiwała głową. – No, właśnie. Dzieci, mieszkanie, przyjaciół… Tylko nie siebie nawzajem. Bo on jest stale na morzu, a ona tutaj. Wiem coś o tym, też jestem żoną marynarza, przypominam ci. Jakoś doczekałam twojej emerytury, nie mając kochanka, ale tylko ja wiem, jak bywało ciężko. Spójrz na to inaczej. Oboje znaleźli sposób na szczęście. Żadne nie zostanie samo i żadne nie będzie miało wyrzutów sumienia. Na szczęście ich dzieci są już dorosłe… – Niedawno kupili mieszkanie, mają kredyt do spłacenia. Jak będą teraz przychodzili do nas z wizytą? Ewa uśmiechnęła się wyrozumiale. – Leszek, daj spokój. Mieszkanie można sprzedać. A z wizytami będzie jak zwykle, czyli będzie przychodzić Aśka, bo Grzegorz jest na morzu. Przespałem się z tą historią i następnego dnia rano przyznałem żonie rację. Sytuacja naszych przyjaciół rzeczywiście miała pozytywne strony. Był jednak jeden, za to potężny kłopot. – Nie wiem, co mam teraz zrobić. Obojgu przyrzekłem milczenie. – Najlepiej nic nie rób – poradziła moja żona. – Poczekaj, aż któreś z nich zdecyduje się powiedzieć prawdę. – To może trwać nawet parę lat. – Może tak, a może nie – westchnęła Ewa. I dodała filozoficznie: – Życie pisze czasem niezwykłe scenariusze… Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy właśnie kupowałem rodzinie prezenty, zadzwoniła Aśka. Płakała w słuchawkę, ledwo mogłem zrozumieć, co mówi, dopiero po chwili dotarł do mnie sens jej słów. Statek, na którym pracował Grzegorz, został uprowadzony. Bandyci żądali okupu. Oczywiście Grzesiek, jako kapitan, był ich najważniejszym zakładnikiem. Cypryjski armator nie był skłonny zapłacić haraczu, sytuacja wyglądała więc fatalnie. W dodatku ja wiedziałem coś, co mogło tę sytuację czynić jeszcze gorszą. Na statku była przecież także kobieta, którą kochał mój przyjaciel. Kto wie do czego mógł się w jej obronie posunąć. Od razu pojechałem do Aśki. Dzieci jeszcze nie dotarły, choć były w drodze. Roztrzęsiona żona mojego przyjaciela siedziała przed ekranem telewizora, nieustannie przeskakując pomiędzy serwisami informacyjnymi na różnych kanałach. Na mój widok wybuchła histerycznym płaczem. – To moja wina! Przez tyle lat nic mu się nie stało! Gdybym go nie zdradziła, na pewno wszystko byłoby dobrze… Tak, to wszystko moja wina! To jest kara za to, że go zdradziłam! Bóg mnie tak ukarał! Nie miało to sensu, ale wytłumaczenie tego Aśce nie wchodziło w grę. Była kompletnie rozhisteryzowana, powiedziała, że jeżeli Grzesiek zginie, ona też odbierze sobie życie. Poczułem, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i że los zwolnił mnie właśnie z obietnicy milczenia. Powiedziałem Aśce, że Grzesiek ma kochankę i o żadnej boskiej karze nie ma mowy. Aśka była w szoku, ale chyba poczuła też ulgę. W każdym razie uspokoiła się i przez następnych kilkanaście godzin, razem z Ewą, która też przyjechała, śledziliśmy non stop rozwój sytuacji. Na szczęście armator zdołał porozumieć się z porywaczami, którzy co prawda uprowadzili statek z jego ładunkiem, ale pozwolili załodze zejść do szalup. Z morza podjął ich okręt egipskiej marynarki. Grześkowi nic się nie stało i kilka dni później przyleciał do Szczecina. Jeszcze na lotnisku Aśka powiedziała mu, że wszystko wie, przyznała się też do swojego związku. No cóż, chciałbym móc napisać, że pod wpływem tego strasznego zdarzenia oboje przejrzeli na oczy i zrozumieli, że prócz siebie nawzajem nikogo innego nigdy nie kochali, że znów są wspaniałym małżeństwem i tak dalej… Nie, tak się nie stało. Ale rozwód Grzegorza i Joanny przebiegł spokojnie. Oboje przyznali, że role dzielnego marynarza i jego wiernej żony od dawna były dla nich zbyt dużym obciążeniem, a ich małżeństwo to fikcja. Dziś Grzegorz i Joanna są w nowych związkach i nadrabiają lata samotności. Oboje też są mi wdzięczni, że wtedy nie dochowałem tajemnicy. Ostatnio wszyscy spotkaliśmy się na ślubie mojego pierworodnego. Było bardzo miło, ale pierwszy raz w życiu poczułem ulgę, że mój leniwy syn oblał swego czasu egzaminy do szkoły morskiej. Jest za to dobrym kucharzem. Czytaj także:„Kroczyłam drogą cnoty i staropanieństwa, aż tu nagle zdarzył się cud. A raczej... wypadek, który uratował mi życie”„Teściowa była zakochana w swoim syneczku. Wokół niego skakała jak służka, a mi kazała spać w piwnicy”„Chciałem ożenić się po raz drugi, ale moja córka nie akceptowała przyszłej macochy. Teresa postawiła mi ultimatum”
fot. Adobe Stock Byłem żonaty prawie 10 lat, kiedy na firmowej imprezie integracyjnej poznałem Julię. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie… Wysoka, postawna blondynka o pełnych kształtach. W jej zielonych oczach dostrzegłem przyzwolenie na niezobowiązujący flirt. Po części oficjalnej poszliśmy całą grupą do nocnego klubu. Leciał akurat jakiś wolny kawałek, więc po wypiciu małego drinka, poprosiłem Julię do tańca. Jej ciepłe ciało idealnie pozwalało się prowadzić i przytulać. Bawiliśmy się długo, nie zwracając uwagi na pozostałych kolegów. Obudziłem się rano w pokoju hotelowym na okropnym kacu. Julia spała obok. Na podłodze walały się nasze ubrania, a na stoliku stała napoczęta butelka whisky i dwie lampki. Ostrożnie podniosłem się z łóżka. Nie chciałem, żeby Julia się obudziła. Powlokłem się do łazienki i wszedłem pod zimny prysznic. Od razu poczułem się o niebo lepiej. Niestety, wraz z lepszym samopoczuciem fizycznym pojawiły się wyrzuty sumienia. „Jak to się stało?”– pytałem samego siebie. – „Przecież kocham swoją żonę”. Postanowiłem sobie, że był to pierwszy i ostatni wyskok I że żona o niczym się nie dowie. Wróciłem do pokoju i spojrzałem na łóżko. Śpiąca Julia wyglądała ładnie i niewinnie. Nagle otworzyła oczy i wyciągnęła do mnie ramiona. – No chodź, dzikusie… – zamruczała. – Poranny seks dobrze nam zrobi. Pokręciłem głową przecząco. – Przepraszam cię – powiedziałem, przełykając nerwowo ślinę. – Muszę dojść do siebie, a za parę godzin wyruszam do domu. – Wolałbyś, żebym sobie poszła, prawda? – Julia przyglądała mi się uważnie. – Cóż… – wybąkałem. – Tak chyba będzie najlepiej. Kiedy wyszła, pozbierałem swoje rzeczy i niedbale wcisnąłem je do torby, po czym zszedłem na dół napić się kawy. Starałem się nie myśleć o tym, co zaszło. Jednak nieczyste sumienie za nic nie dawało mi spokoju. Późnym popołudniem ruszyłem do domu. Agata powitała mnie na progu naszego mieszkania. Nie patrząc jej w oczy, powiedziałem, że głowa mnie boli i chciałbym odpocząć. – Te wyjazdy są męczące jak cholera – rzuciłem ponuro, opadając na fotel przed telewizorem. Julia przeniosła się do mojego biurowca Nasza firma ma swoje oddziały w różnych częściach miasta, a ona upodobała sobie akurat ten, w którym pracowałem. Miałem widywać ją teraz codziennie. Niech to szlag. – Witaj, Jacusiu – Julia uśmiechnęła się niewinnie. – Pracuję piętro niżej. Będziemy częściej się teraz spotykać i nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Zagryzłem usta. – Tamta noc, Julio… – zacząłem po chwili – więcej się nie powtórzy. Mam żonę. Kocham ją. – Szkoda, że wtedy jakoś o tym nie pamiętałeś – wycedziła zimno i wyszła, trzaskając drzwiami. Kilka dni panował względny spokój. Julię widziałem ze dwa razy w bufecie. Skinąłem jej tylko głową, dając do zrozumienia, że nie chcę z nią rozmawiać. – Udajesz, że mnie nie znasz? – wparowała do mojego pokoju. – Uwiodłeś mnie i wykorzystałeś, a teraz odwracasz głowę na mój widok?! – Czego ty chcesz, kobieto? – dosłownie mnie zatkało. – Niczego ci nie obiecywałem. – Jesteś facetem, o jakim marzyłam. Tobie też się podobało… Chcę się z tobą spotykać – powiedziała dobitnie. – To niemożliwe – krzyknąłem, tracąc powoli cierpliwość. – Daj mi spokój. Spojrzała tak, że ciarki przeszły mi po plecach, i opuściła mój gabinet. Oparłem ciężką głowę na rękach i tępo wpatrywałem się w ekran komputera. Nie ma co, zapędziłem się w kozi róg! Następnego dnia w bufecie pochyliła się nade mną. – Wpadniesz wieczorem? – wyszeptała. – Przygotuję pyszną kolację… – Dziękuję, nie skorzystam – warknąłem. – Czy do ciebie nic nie dociera? Julia mnie osaczała. Czułem kłopoty… – Odmawiasz mi? – spytała z urazą. – Przecież słyszysz, nie? – podniosłem się wściekły i jak najszybciej wyszedłem, zostawiając jedzenie i oniemiałą Julię. Ledwo usiadłem za biurkiem, pojawiła się znowu. – Jacek, proszę – zaszemrała ugodowo. – Dlaczego nie możemy się zobaczyć od czasu do czasu? Czy to takie straszne? – Nie będę się z tobą widywał poza pracą. – Im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej. – To twoje ostatnie słowo? – Tak, do diabła! – wykrzyczałem jej w twarz. – Wynocha! – Pożałujesz tego, ty… tchórzu! – rzuciła. Ledwo wybiegła, drzwi znowu się otworzyły i zobaczyłem swoją żonę. – Jacuś, dlaczego tak krzyczałeś na tę panią? – zapytała nieco wystraszona. Machnąłem lekceważąco ręką, ale nie mogłem opanować wściekłości. – Co jest, Agata? Stało się coś? – Chciałam wziąć auto – powiedziała. – Mam coś do załatwienia w mieście. – Dobrze – podałem jej kluczyki. – Przyjechać po ciebie? – Nie – odparłem. – Wrócę autobusem. Do zobaczenia w domu. Od tego dnia wciąż byłem zestresowany i nerwowy. W firmie aż huczało na mój temat. Potem dowiedziałem się, że Julia opowiadała na prawo i lewo niestworzone historie o rzekomym romansie między nami. Te rewelacje dotarły do mojej żony I wtedy rozpętało się piekło. Na początku Agata nawet nie chciała ze mną rozmawiać. Snuła się bez celu po domu i widać było, że cierpi. Potem zagroziła, że mnie zostawi. Nie chciała mnie wysłuchać. – Masz romans z tą kobietą, tak? – wybuchnęła po tygodniu. – Boże, jak mogłeś?! – To nie tak… – broniłem się nieporadnie. – Pozwól sobie wytłumaczyć. Agata usiadła sztywno, czekała. Opowiedziałem żonie wszystko od początku do końca, starałem się być obiektywny i niczego nie przemilczałem. Obiecałem, że poszukam innej pracy, cokolwiek zechce… Zresztą naprawdę zdradziłem ją tylko ten jeden raz! – Bardzo tego żałuję, kochanie – powiedziałem na koniec. – Nie wiem, co bym jeszcze mógł dodać, żebyś uwierzyła. Bardzo mi przykro, że sprawiłem ci ból. Wybacz mi, proszę. – Wydawało mi się, że mnie po prostu kochasz… – odezwała się po dłuższej chwili. – Że nasze małżeństwo opiera się na mocnych i solidnych podstawach. Ukryła twarz w dłoniach i długo wstrzymywany szloch wstrząsnął jej ciałem. Chciałem ją objąć, przytulić, ale mnie odepchnęła. Poszła do sypialni. Ogarnął mnie strach, że mi nie przebaczy. Tak bałem się rozstania. – Musisz dać mi trochę czasu, Jacek – usłyszałem nagle głos żony. – Zawiodłeś mnie. Nie wiem, czy uda mi się znów ci zaufać. – Agatko, ja zrobię wszystko… – zacząłem, ale ona znów weszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi. – Kochanie, zrobię wszystko, by naprawić to, co zepsułem. Słyszysz? Wszystko. Czytaj także:„Zostawiłem żonę dla stażystki. Teraz widzę, jaki byłem głupi”„Ja, dorosły facet, zakochałem się w koleżance własnej córki" - list do redakcji„Żałuję, że rozwiodłem się dla młodszej o 20 lat kochanki” - list do redakcji
Czy można zdradzić kogoś i jednocześnie go kochać? Są różne opinie na ten temat. Niektórzy uważają, że gdy ktoś darzy swoją drugą połówkę prawdziwym uczuciem, nigdy tego nie zrobi. Inni z kolei mówią o rozróżnianiu dwóch sfer: fizycznej i miłosnej. Jak można się domyślić, kobietom nie za bardzo się to podoba. Charakteryzuje je bardziej romantyczne podejście do związku. „Moja dziewczyna zachowuje się jak facet. Pluje na ziemię, siada z szeroko rozstawionymi nogami i…” Adrian, znajomy naszego redakcyjnego kolegi, jest zdania, że jedno nie wyklucza drugiego, chociaż on również nie oddziela miłości fizycznej od uczucia. Niestety wyniku pewnych okoliczności dopuścił się zdrady swojej dziewczyny, Sandry. Mężczyzna czuje ogromne wyrzuty sumienia. Ono podpowiada mu, aby przyznał się do wszystkiego i poprosił kobietę o wybaczenie, ale Adrian obawia się jej reakcji. Adrian jest ciekawy, czy wybaczyłybyście swoim partnerom skok w bok, gdyby historia będąca jego udziałem dotyczyła również ich. Poznajcie szczegóły. - Już po kilku miesiącach bycia z Sandrą czułem, że to ta jedyna kobieta, z którą chciałbym stworzyć poważny związek i założyć rodzinę. Po kilku latach tylko upewniłem się w tym zamiarze. Moja dziewczyna jest cudowną kobietą: wyrozumiałą, cierpliwą, dobrą, inteligentną i troskliwą. Nie mógłbym znaleźć lepszej. Wiele z was po przeczytaniu tych słów zapewne zada sobie pytanie, jak można zdradzić taką kobietę. Wierzcie mi, ja również je sobie zadaje. Mogę powiedzieć tylko jedno, chociaż wiem, że to mnie nie usprawiedliwia – nie byłem sobą. Do zdrady doszło kilka tygodni temu. Jeden z moich kumpli urządził urodziny. To miał być męskie spotkanie, ale w ostatniej chwili okazało się, że dołączą do nas dwie znajome jednego z zaproszonych facetów. Na jakiej zasadzie? Nie mam pojęcia, ale gdybym miał najmniejsze podejrzenie co do wydarzeń, jakie nastąpią, nie poszedłbym tam. Nic nie zapowiadało tragedii. Dziewczyny były miłe i nie przeszkadzało im nasze typowo męskie zachowanie, czyli jedzenie palcami, picie piwa z butelki i trzymanie nóg na stole. W pewnym momencie jedna z nich usiadła obok mnie i zaczęła rozmawiać tylko ze mną. Zauważyłem, że próbuje ze mną flirtować. Nie chciałem być dla niej niemiły, ponieważ to koleżanka kumpla, ale jednocześnie starałem się zachować jak największy dystans ze względu na Sandrę. Po kilku godzinach towarzystwo zaczęło się wykruszać. Niektórzy wrócili do domu, a inni zasnęli. Adrian, jako dobry przyjaciel, miał zamiar zostać do następnego dnia, aby pomóc doprowadzić mieszkanie do porządku. Nie czuł senności, a nowa znajoma ciągle zabawiała go rozmową. „Chciałbym się oświadczyć dziewczynie, ale nie mam pieniędzy i nie zapewnię jej godnego życia” - W końcu straciłem kontrolę. Wypiłem zbyt dużo. Nie wiem, jak to się stało, bo zawsze się pilnowałem. Ostatni raz, kiedy się upiłem, miał miejsce kilka lat temu. W pewnym momencie koleżanka mojego przyjaciela zaczęła się do mnie dobierać. Próbowałem się opierać, ale moja wola słabła coraz bardziej. Wtedy ona powiedziała, że zaprowadzi mnie do drugiego pokoju, żebym mógł się położyć i zasnąć. Pozwoliłem jej to zrobić. No i stało się. Zrobiliśmy to. Nie zrzucam całej winy na tamtą dziewczynę, chociaż gdyby nie jej naciski, do niczego by nie doszło. Ja również ponoszę odpowiedzialność za ten szczeniacki wybryk. Wypiłem za dużo alkoholu. Obudziłem się przed południem w mieszkaniu znajomego i przypomniałem sobie wydarzenia sprzed kilku godzin. Poczułem ogromny wstyd i żal. Rozpłakałem się, bo uświadomiłem sobie, jak wielką krzywdę wyrządziłem Sandrze. Od tamtej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Zastanawiam się, czy powiedzieć o wszystkim mojej dziewczynie czy nie. Nie chcę, żeby cierpiała i mam poważne obawy, czy mi wybaczy. Ale czy będę potrafił żyć z nią tak, jak do tej pory? Wyrzuty sumienia są okropne, dręczą mnie za dnia i w nocy. Dodam tylko, że nikt nie wie, co zaszło podczas imprezy urodzinowej mojego przyjaciela. Czy dziewczyna, z którą zdradziłem Sandrę, wygada się? Trudno powiedzieć. Dałbym wiele, aby móc cofnąć czas. Niestety nie da się tego zrobić. Teraz mogę jedynie podjąć decyzję, czy poinformować o wszystkim moją dziewczynę. „Facet zaplanował dla nas beznadziejne walentynki. Czuję się upokorzona!” Na koniec Adrian zadaje pytanie: - Gdyby moja historia dotyczyła waszego partnera, wybaczyłybyście mu?